Jesień to ten czas, kiedy lubię nosić beżowe kolory, mieszam je z odcieniami kawy z mlekiem i pudrowego brudnego różu. Takie kolory towrzyszą mi często w makijażu. Czasem dodaję do moich beżowych tonacji, kroplę wrzosu i takie połączenie również zawsze mi się sprawdza. Dziś wpis o kilku kosmetykach do makijażu, których używam jesienią i które uzupełniają mój jesienny look.
Tym kosmetykiem, po sięgam codziennie jest oczywiście podkład. Mój ukochany ostatnio to Teint Idole Ultra Wear marki Lancome. Świetna trwałość, doskonałe krycie i naturalny wygląd cery to nie jedyne jego zalety. Cera po jego użyciu wygląda jakby była nieskazitelna. Jest przepięknie wygładzona i jednolita.
Podkład idealnie sprawdza się w tych dniach, kiedy potrzebujemy świetnie wyglądać przez wiele godzin. Kosmetyk nie spływa, nie wyciera się i pięknie trwa przez cały dzień. I ma tę cudowną właściwość, jak chyba wszystkie podkłady tej marki, naprawdę udoskonala cerę i dodaje jej promiennego blasku, który nie ma jednak nic wspólnego z rozświetleniem. Bardziej z tym, że skóra po jego użyciu jest po prostu piękna i zachwyca. Nie wiem jak to dzieje i jak to jest możliwe, bo podkład ma działanie matujące. Ale jednak… Jednak jest w tym jakaś moc i jakieś ukryte piękno. Uwielbiam ten kosmetyk i pewnie postaram się napisać o nim nieco więcej w przyszłości.
Drugi kosmetyk, do którego wróciłam po dłuższym czasie to puder w kompakcie Skin Cashmere Compact Burberry. Polubiłam go już wiele lat temu i teraz bardzo się cieszę, że znowu mogę go używać z tą samą przyjemnością. Ten puder można stosować zarówno jako podkład lub jako puder wykończeniowy. Ja stosuję go w tej drugiej roli. Świetnie utrwala podkład, a makijaż utrzymuje się bardzo dobrze. Ale to za co najbardziej go lubię to efekt jaki daje w makijażu. Cera jest po nim gładka, zmatowiona, ale w taki sposób, że makijaż wygląda naturalnie. Nie jest to płaski mat, ale promienna jednolita cera. I do tego piękny odcień ciepłego beżu, który dodaje skórze zdrowego kolorytu. Po prostu cudowny!
Trzeci kosmetyk, który dodaje skórze prawdziwej magii to oczywiście rozświetlacz. Ostatnio noszę dwa na zmianę. Pierwszy to Le Petit Strober marki Bourjois. Pudrowy wypiekany puder rozświetlający ma dość zbitą konsystencję i nadaje skórze efekt raczej subtelnego rozświetlenia, choć oczywiście dokładając kolejne porcje można ten efekt wzmocnić. Wydaje mi się, ze to raczej jeden z tych bezpiecznych kosmetyków, z którymi ciężko przesadzić. Bardzo często jest porównywany do rozświetlaczy marki Chanel. To co mogę o nim napisać, to to, że ma w sobie klasę. Jest przyjemny, delikatnie pachnie i ma piękne opakowanie odrobinę w stylu retro.
Drugi kosmetyk to rozświetlacz Miracle Glow Duo. Kosmetyk ten to prezent od Iwony z bloga www.siedliskoperfum.pl. Paletka skrywa dwa produkty. Jednym z nich jest korektor, w ładnym bardzo naturalnym odcieniu jasnego beżu. Produkt jest delikatny, ładnie stapia się z cerą i pozwala zakryć niedoskonałości skóry. Stosuję go jednak rzadko, tylko punktowo, jeśli mam taką potrzebę. Moja cera nie sprawia mi kłopotów, jest naturalnie ładna i po korektory sięgam rzadko (wyjątkiem jest ten pod oczy, którego używam codziennie ze względu na cienie). W tej palecie lubię również drugą część opakowania czyli rozświetlacz. Ten produkt jest kremowy, ma przyjemną konsystencję, którą najlepiej jest aplikować opuszkami palców delikatnie wklepując w podkład. Taki sposób nakładanie daje wrażenie satynowej tafli połyskującej na złoto. Efekt jest bardziej widoczny niż w przypadku rozświetlacza Bourjois, na pewno mocniej przykuwa uwagę. Oba lubię i używam zamiennie w zależności od nastroju i od tego, co w danym dniu chcę podkreślić makijażem.
Moje jesienne cienie po powiek nadal pozostają w jasnych tonacjach. Zmienia się to, że chętniej wybieram beże i jasne odcienie brązu lub pudrowego różu. Dlatego sięgam po paletki marek Isadora oraz Bourjois. Ta pierwsza jest trochę cieplejsza i ma więcej cieni, które są połyskujące, iskrzące. Są przyjemnie kremowe i świetnie się rozprowadzają, a także długo utrzymują na powiekach.
Druga paletka, ta z marki Bourjios ma bardziej pudrową teksturę cieni i tu koniecznie jest użycie bazy, aby cienie lepiej się utrzymały w ciągu dnia. To co bardzo w niej lubię to przyjemne stonowane odcienie, a mój ulubiony w tej palecie to pudrowy spokojny róż. Paletka jest niewielka, praktyczna do zabrania do torebki i w podróż. Na pewno jest jak najbardziej odpowiednia do najprostszych dziennych makijaży.
Na koniec wreszcie czas na kroplę pudrowego spokojnego różu, o którym wspomniałam na początku i boską paletkę marki Collistar w odcieniu Pink Bouquet, którą kupiłam na wyprzedaży w Douglas tego lata. Świetna okazja, marka, którą uwielbiam i kosmetyk doskonały. Ta paletka może być używana zarówno w roli cieni do powiek jak i różu lub nawet jako rozświetlacz. W każdej roli sprawdza się idealnie. Moje ulubione zastosowanie to użycie jej w roli różu albo cieni. Paletka ma 3 różne odcienie co daje wiele możliwości. Można nią fajnie wymodelować oko oraz podkreślić policzki. Efekty wykończenia też są różne, od bardziej pudrowego do lekko połyskującego. Najjaśniejszy odcień przypomina mi satynę i taką też ma konsystencję. Kwiatek na środku jest lekko połyskujący, a najciemniejszy róż na dole jest matowy i najbardziej pudrowy. Całość jest absolutnie cudowna, począwszy od pięknego wyglądu tego kosmetyku, aż do efektu w makijażu, możliwości wielu zastosowań i tego wspaniałego przeświadczenia, że sięgam po kosmetyk doskonałej jakości.
Jakie kosmetyki do makijażu towarzyszą Wam tej jesieni? Macie swój ulubiony zestaw na co dzień?