Chwilowe zauroczenie?
Perfumy Beauty. Chciałabym móc napisać o nich same najpiękniejsze słowa. Chciałabym, aby słowo beauty pasowało do nich jak najdoskonalej. Jakiś czas temu rzeczywiście uznałam je za piękne… Ale będzie mi trochę trudno je ubrać w takie właśnie wyrazy. Dlaczego?
Na początku, w pierwszym kontakcie, perfumy te urzekły mnie niesamowicie. Były jak marzenie, intensywnie kwiatowe, przyciągające swą kobiecą odsłoną. Rzeczywiście ich otwarcie jest urzekające, mocne, upojne. Początek należy do ambry, ale co ciekawe, ja mam skojarzenia z egzotycznym kwiatem tiare, który jest słodki, uwodzicielski i bardzo intensywnie brzmi. Perfumy te są naprawdę mocno jaśminowe. Ale poza jaśminem, czuję inne białe kwiaty w sercu zapachu. Moc białych kwiatów, choć nie ma ich w składzie nut. Wyobrażam sobie młodą atrakcyjną kobietę ubraną w letnią sukienkę, z pięknym kwiatem zatkniętym za uchem, falującymi włosami. Jej sposób poruszania się, mowa, gesty są miękkie i kobiece…ona sama, cała jej postać jest pełna światła.
Tak więc pokochałam Beauty miłością gwałtowną, która spadła na mnie niespodziewanie i całkowicie mną zawładnęła… Ale na krótko niestety.
Teraz używając tych perfum mam mieszane uczucia, bo do mojego powonienia zaczęły docierać także inne niuanse tego zapachu. Otóż poczułam w nim niestety nuty lekko chemiczne, które wdzierają się już w otwarciu i odbierają mi całą przyjemność, jaką czerpałam z niekłamaną radością i kojarzyłam z pięknym tiare i jaśminem… Oczywiście, czuję te kwiaty nadal, ale jednak ich obecność przyćmiewają chemiczne cząsteczki. Nie pozwalają mi się delektować tą wonią w pełni…niestety. Ale co ciekawe nie zawsze je czuję… są takie dni, kiedy nie dają znać o sobie wcale.
Naprawdę nie potrafię odgadnąć co się takiego stało z zapachem, który tak pięknie i odważnie wkroczył do mego serca? Jak to możliwe, że nie czułam chemicznych nut przez całkiem długi czas? Jak to możliwe, że perfumy, które tak mnie urzekły, teraz powodują mieszane odczucia i cofam rękę, która podąża w stronę flakonu? Coś powstrzymuje mnie przed ich użyciem… choć czasem mam na nie ochotę, wtedy ich używam. Bo tak naprawdę to ładny zapach, może się podobać. I podoba się kobietom, także mężczyznom. Zawsze kiedy noszę Beauty mąż mówi mi, że ładnie pachnę… Więc coś w nich jednak jest…
Tak więc tę recenzję pozostawiam otwartą. Może jeszcze coś się zmieni, może dopiszę nowe słowa o Beauty, może to kwestia pory roku, a może po prostu było to chwilowe zauroczenie… i nic więcej. Czas pokaże. Jak na razie perfumy te raz mnie przyciągają, innym razem odpychają…po to by po czasie urzekać na nowo…
Nuty głowy: ambra,
Nuty serca: jaśmin,
Nuty bazy: cedr.
Trwałość: bardzo dobra, wyczuwam je aż do wieczora.
Zapach wprowadzony na rynek w 2010 roku. Twórcą jest Sophie Labbe.
Ciekawa jestem jak Wy odbieracie ten zapach? A może macie takie perfumy, które wzbudzają w Was sprzeczne uczucia? Napiszcie mi o nich w komentarzach.
Pingback: Recenzja Perfum Sheer Beauty Calvin Klein()