Krem do twarzy to kosmetyk codziennego użytku. Staramy się, aby jak najlepiej dopasować go do potrzeb skóry i jej wymagań. Z tymi bywa różnie, każda skóra ma lepsze i gorsze okresy.
Trudnym czasem w pielęgnacji cery jest jesień. Przebarwienia, które zostały po lecie jesienią stają się bardziej widoczne, ponieważ opalenizna stopniowo blednie. Żadnej cerze nie dodaje to uroku, a niestety z wiekiem tych przebarwień robi się coraz więcej. Jeszcze do niedawna nie miałam ich wcale. Aktualnie drobne zmiany pigmentacyjne pojawiają się na mojej skórze, najczęściej właśnie podczas lata, a jesień to czas kiedy się ich pozbywam. Dlatego właśnie uznałam, że moja cera potrzebuje kremu, który z jednej strony działałby przeciw zmarszczkowo, a z drugiej rozjaśniałby niewielkie przebarwienia. Taki krem znalazłam w ofercie marki Biotherm. Mowa o Blue Therapy. Jakiś czas temu miałam serum do twarzy właśnie z linii Blue Therapy, ale niestety nie byłam z niego szczególnie zadowolona. Nie widziałam żadnych pozytywnych zmian w wyglądzie cery podczas jego używania, więc uznałam, że nie powtórzę zakupu. Krem jednak mnie skusił obietnicą wygładzenia zmarszczek i rozjaśnienia przebarwień, postanowiłam więc wypróbować ten kosmetyk. Okazało się, że to była bardzo dobra decyzja.
Krem do skóry suchej redukuje wyraźne oznaki starzenia. Zmarszczki stają się wygładzone, a kontury twarzy bardziej wyraziste, przebarwienia są zredukowane, zostaje zapewniona ochrona przed oznakami przyspieszonego starzenia spowodowanego przed promieniami UV.
Przyznam, że ja postanowiłam stosować ten krem na noc, mimo, że jest on kremem typowo dziennym i zawiera filtr przeciwsłoneczny. Kiedy jednak zaczęłam go używać pogoda była jeszcze ładna, a dni bardzo ciepłe. Konsystencja kremu jest natomiast bardzo gęsta i treściwa uznałam więc, że będę używać go jako kremu na noc. W pielęgnacji wieczornej nie ma dla mnie znaczenia, że skóra będzie się błyszczeć, zupełnie mi to nie przeszkadza, natomiast kiedy używam kremu pod makijaż preferuję lżejsze konsystencje oraz kosmetyki szybko wnikające w skórę.
Krem ma bardzo bogatą i gęstą konsystencję. Jest dosyć ciężki, ale jednocześnie dobrze się wchłania. Na całkowite wniknięcie kosmetyku musimy jednak poczekać dobrą chwilę. Samo stosowanie jest łatwe, krem rozprowadza się na twarzy bez problemu, wnika w skórę i bardzo ładnie ją odżywia. Zapach nie należy do szczególnie przyjemnych, pachnie prawdopodobnie algami, więc nie jest to miły aromat, ale nie odbieram go też jako nieprzyjemny. Jednak jego działanie w pełni rekompensuje ten mały minus. Bardzo podoba mi się kiedy budzę się rano i czuję, że moja skóra jest jędrna, napięta i odżywiona. Poziom nawilżenia, jaki zapewnia ten krem oceniam na bardzo wysoki, a efekt ten utrzymuje się bardzo długo. Jest to chyba najlepiej nawilżający i odżywiający krem jaki miałam. Jestem pewna, że osoby z przesuszoną lub suchą skórą pokochają ten krem już od pierwszego użycia. Moja mieszana cera jest także z niego zadowolona i to bardzo. Jeśli chodzi o przebarwienia, mam wrażenie, że są lekko rozjaśnione, skóra stała się bardziej jednolita, a koloryt wyrównany. Nie są to jednak spektakularne efekty. Przypuszczam, że osoby, które mają większe plamki pigmentacyjne, mogą być trochę zawiedzione brakiem całkowitego ich rozjaśnienia. W moim przypadku ten efekt jest jednak wystarczający, większego już nie potrzebuję.
Dla mnie ten krem jest numerem 1 jeśli chodzi o właściwości odżywcze i pielęgnacyjne, a także nawilżenie twarzy. Lubię ten efekt miękkiej i ujędrnionej cery po przebudzeniu, mam wrażenie, że moja twarz wygląda po prostu młodziej. Dodatkową zaletą kremu jest jego bardzo duża wydajność, mała pojemność 30 ml wystarczyła mi na ponad 2 miesiące. Myślę, że to bardzo dobry wynik. Niebieski słoiczek bardzo mi się podoba, jest też poręczny i miło się z niego korzysta. Jeśli więc szukacie kremu, który dobrze zadba o Waszą cerę jesienią i zimą, to mogę Wam polecić Blue Therapy do wypróbowania, bo uważam, że to bardzo dobra pielęgnacja. Ja z chęcią do niego wrócę za jakiś czas.