Rajska plaża, naszyjnik z muszelek i złoty piasek. Takie wakacyjne obrazy krążą w moich myślach, kiedy używam mgiełki Eau Paradise Biotherm. Pod zamkniętymi powiekami widzę egzotyczne owoce, słodkie soczyste intensywne kolory i rajskie kwiaty we włosach. Wszystko to zawarte jest w pięknym koralowym falkonie Eau Paradise.
Subtropikalna wyspa to miejsce, do którego się przenoszę niemalże natychmiast po rozpyleniu mgiełki. Jest słodko, owocowo, kwiatowo i rajsko. Jest też lekko, bo to jednak mgiełka, ale jednocześnie intensywnie. Dojrzałe w gorącym słońcu owoce i kwiaty, które tu odnajduję mają siłę tajfunu z dużą mocą uderzającego w złoty piasek i rosnące na plaży pochyłe palmy. Właściwie już od pierwszych chwil robi się bardzo gorąco, wręcz duszno, energetycznie i kokieteryjnie. W tym energetycznym otwarciu kryją się czerwone owoce, słodkie dojrzałe maliny zawieszone na uginających się krzaczkach, takie, że aż chce się je zerwać i skosztować, maliny mieszają się z soczystymi ziarenkami czerwonego granatu. Wypełnionym sokami owocom towarzyszy kobieca i zalotna frezja podbita piżmowymi i cedrowymi nutami.
Ja nosząc tę mgiełkę latem czuję się jak bym była tysiące kilometrów stąd na tropikalnej wyspie. Wokoło tylko szum morza, mokry piasek i armat rosnących bujnych kwiatów. Najpiękniejsze w tym zapachu jest to, że nawet jeśli spędzam upalne lato w mieście, gdzie żar leje się z nieba, a asfalt topi się od promieni słońca, to zapach mgiełki przenosi mnie do mojego prywatnego raju, w którym znajduje swoje kwiatowo-owocowe szaleństwo. Spróbujcie, może i Was tam zabierze. Ja tam już jestem, ubrana w letnią sukienkę zarzuconą na bikini, rozkoszuję się słonecznym drinkiem z parasolką na wakacyjnym beach party. Dołączycie?
Nuty zapachowe: piżmo, cytryna, malina, owoc granatu, frezja, drzewo sandałowe, cedr.